Zgromadzamy się w imię Pana Jezusa Chrystusa. Mt 18,20

 

Witajcie Czytelnicy/Czytelniczki!

 

Nazywam się Magda West i chciałabym wam opowiedzieć jak to się stało, że dziś Jezus Chrystus jest moim Zbawicielem, moją skałą, moją nadzieją i moim Przyjacielem. Naprawdę tak jest! Ale nie zawsze tak było...

 

Wychowałam się w tradycyjnej rodzinie katolickiej, gdzie” chadzało” się do kościoła. Z lekcji religii oraz od babci, uczyłam się, że jest Wszechmocny Bóg, który stworzył świat i człowieka. Bóg, który za dobre uczynki wpuszcza do nieba, za złe śle do piekła. Swoim dziecięcym sercem wierzyłam, że Bóg istnieje.

 

Katechetka na lekcji religii, przygotowujących nas do I Komunii Świętej, powiedziała, że modlitwa to rozmowa z Bogiem, i że oprócz wyuczonych modlitw powinniśmy modlić się do Niego swoimi słowami. Tak też robiłam. Przygotowując się do I komunii miałam za zadanie nauczyć się na pamięć 10 Przykazań. Przed pierwszą spowiedzią natomiast, mieliśmy zrobić sobie „rachunek sumienia” według tych 10 przykazań, czyli pomyśleć, które przekroczyliśmy. A ja będąc sumienną uczennicą, bardzo się do tego zadania domowego przyłożyłam. I tu zaczęło mi się coś nie zgadzać. W tym momencie, w mojej 8-letniej głowie „zapaliła się czerwona lampka”. Wersja katolicka 10-tego przykazania brzmi: „Ani żadnej rzeczy , która jego jest”. Zastanawiałam się wtedy, jak może ktoś przekroczyć to przykazanie, skoro tu nie ma żadnego nakazu???

Wtedy jeszcze nie wiedziałam tego, co wiem dziś (Ks.Wj 20), ale pojawiło się w moim sercu ziarenko wątpliwości, czy oby to czego mnie uczą w kościele czy lekcjach religii, jest prawdą. Mijały lata, i choć starałam się być blisko Boga i poznawać go bardziej uczęszczając na Oazy, schole parafialne, wyjazdy katolickie, zawsze znajdowało się coś, co się nie zgadzało. Czułam się ogromnie przytłoczona nakazami, zakazami, modlitwą do tego świętego, do tamtego świętego, tu zmów litanię, tu różaniec. To był dla mnie jeden wielki chaos, poleganie na Katechizmie, do którego przez lata ktoś coś dodawał, odejmował, zamiast na niezamiennym Słowie Bożym. I niezależnie od tego jak bardzo się starałam przestrzegać tych wszystkich „obrzędów”, jak często szłam do spowiedzi, jak bardzo starałam się nie grzeszyć...to nadal nie miałam pewności, że jestem wystarczająco dobra, by zasłużyć na niebo i nadal bałam się piekła.

 

Gdy byłam na 2 roku studiów, kolega, z którym studiowałam ciągle „wciskał” mi ulotki ze swojego protestanckiego kościoła. Niektóre czytałam, a niektóre nie. Pewnego dnia (pamiętam ten dzień do dziś!) zauważyłam, że przed zajęciami czytał Biblię, więc zaintrygowana podeszłam do niego. Chyba bardziej z szacunku, bo uważałam, że musi być bardzo odważny albo „bardzo fanatyk „by, tu na wydziale, przy wszystkich, wyciągać Biblię :-) Zapytał mnie czy znam 10 przykazań. Ja pewna siebie, wyrecytowałam wszystkie 10. „A wcale nie”!-odpowiedział. „To wersja katolicka. Zobacz, ta prawdziwa lista 10 przykazań jest zapisana w Piśmie Świętym w Księdze Wyjścia, w rozdziale 20.” Zaciekawiona przeczytałam... i w tym momencie na chwilę stałam się tą 8- letnią dziewczynką, która odnalazła brakujący puzzle. W Biblii, znalazłam to prawdziwe 10 przykazań, podane przez Boga Mojżeszowi na górze Synaj. Zrozumiałam, że kościół Katolicki, wyjął drugie przykazanie, zakazujące czynienia sobie żadnych posągów ani obrazów i zakazujące oddawania im czci. To odkrycie popchnęło mnie do dogłębnego studiowania Pisma Świętego. Chciałam wiedzieć w czym jeszcze zostałam oszukana. Czytałam bardzo dużo, czytałam codziennie. I co chwilę otwierałam z niedowierzania oczy. W 2 Liście do Efezjan przeczytałam :”8: Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę, i to nie jest z was, jest to dar Boga.

 

9: Nie z uczynków, aby nikt się nie chlubił.” To też było odkrycie! Zbawienie jest z łaski, a nie z uczynków, jak do tej pory słyszałam? Czytając Biblię otrzymywałam odpowiedzi na każdą z wątpliwości, które gromadziły się w mojej głowie przez te wszystkie lata. Czytając Biblię, nie znalazłam nigdzie wzmianki o czyśćcu! Bo nie istnieje! Czyli kolejne kłamstwo. Na każdej mszy składana jest ofiara bezkrwawa Pana Jezusa za nasze grzechy -tak mnie uczono. Podczas, gdy w Słowie Bożym przeczytałam:

 

Hbr 10:10 Za sprawą tej woli jesteśmy uświęceni przez ofiarę ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze.

 

Hbr 10:11 A każdy kapłan staje codziennie do wykonywania służby Bożej, wiele razy składając te same ofiary, które nigdy nie mogą zgładzić grzechów.

 

Hbr 10:12 Lecz ten, gdy złożył jedną ofiarę za grzechy na zawsze, zasiadł po prawicy Boga;

 

Hbr 10:13 Oczekując odtąd, aż jego nieprzyjaciele będą położeni jako podnóżek pod jego stopy.

 

Hbr 10:14 Jedną bowiem ofiarą uczynił doskonałymi na zawsze tych, którzy są uświęceni.

 

Hbr 10:15 A poświadcza nam to także Duch Święty. Bo powiedziawszy najpierw:

 

Hbr 10:16 Takie jest przymierze, które zawrę z nimi po tych dniach, mówi Pan: Włożę moje prawa w ich serca i wypiszę je na ich umysłach;

 

Hbr 10:17 Potem dodaje: A ich grzechów i nieprawości więcej nie wspomnę.

 

Hbr 10:18 Gdzie zaś jest ich odpuszczenie, tam nie potrzeba już ofiary za grzech.

 

Ich grzechów i nieprawości nie wspomnę więcej”-to była obietnica, której się uchwyciłam, by mieć wreszcie pokój i pewność, że Bóg przebaczył mi mój grzech. Ten kolega ze studiów zaprosił mnie na nabożeństwo do swojego kościoła. Pojechałam, choć bardzo byłam zestresowana. Był to Kościół Chrześcijan Baptystów w Żyrardowie. Tak zobaczyłam ludzi, którzy z radością śpiewają Bogu, którzy na głos, własnymi słowami się modlą, a pastor głosi kazanie ze Słowa Bożego i pokazuje jak zastosować je w codziennym życiu. Bardzo chciałam mieć tę samą radość, pokój i sens życia jak oni. Po niedługim czasie, pewna para z tego kościoła brała ślub. Zaproszeni byli wszyscy, w tym ja, na co bardzo się ucieszyłam, bo chciałam zobaczyć taki „nie-katolicki” ślub. Na ślubie pastor, podczas swojego kazania, mówił o tym, że każdy z nas jest grzeszny, i że zapłatą za każdy grzech jest śmierć (Rz 6:23). Ale cudowna nowina jest taka, że Jezus Chrystus-Bóg w ciele-przyszedł na świat, by ponieść tą karę za nas-dlatego musiał umrzeć na krzyżu. Wreszcie zrozumiałam, po co Pan Jezus musiał umrzeć. Pastor mówił też, że jeśli jeszcze nie przeprosiłeś/aś Boga za wszystkie swoje grzechy, możesz to zrobić dziś, teraz i poprosić go by uczynił cię swoją własnością, swoim dzieckiem i zapisał twoje imię w księdze życia, by po śmierci już na zawsze być z nim. Słysząc te słowa, łzy popłynęły mi po policzkach, gdyż bardzo potrzebowałam tego przebaczenia, bardzo pragnęłam mieć pewność, że będę w niebie, i że nie muszę już nosić na sobie ciągłego potępienia. Wtedy, tak na tym ślubie, pomodliłam się, by Bóg przebaczył mi moje grzeszne życie...pełne kłamstwa, zazdrości, nienawiści, złych myśli i beznadziei. By wziął moje życie w swoje ręce, stał się moim Bogiem, bo od dziś chcę żyć dla niego! To było cudowne uczucie uwolnienia z ciężaru i jednocześnie niesamowity pokój, że odnalazłam sens tego, kim jestem, do kogo należę...Jestem córką Boga-Jezusa Chrystusa.

 

Od tamtego czasu to Chrystus jest moim Zbawicielem, moim największym Przyjacielem, moją skałą i żywą nadzieją. Kocham go całym sercem! Ten zbór w Żyrardowie na niedługi czas stał się moją duchową rodziną. Tam przyjęłam chrzest wiary, tam wzięłam ślub z moim cudownym mężem :-) Dziś po 16 latach, jestem żoną Josha-misjonarza, który głosi ewangelię na ulicach Torunia i wspólnie służymy naszemu Panu Jezusowi.

Czytelniczko! Mam wiadomość do ciebie...

Możliwe, że tak jak ja kiedyś, ty masz dziś dużo pytań bez odpowiedzi. Może też masz dosyć swojego grzesznego życia i ciągłych zawiedzionych nadziei. Znam to doskonale! Życie bez Jezusa, bez tego, który cię stworzył tak wygląda. Ale jest nadzieja żywa-skała, która nigdy się nie zachwieje- to Jezusa Chrystus. Przyjdź do niego, rozmawiaj z nim swoimi słowami, otwórz Biblię i poznaj go. On daje wyzwolenie, On daje przebaczenia, On daje zbawienie, On daje tożsamość i sens życia! Przyjdź dzisiaj...

2 Kor 6:2 (Mówi bowiem Bóg: W czasie pomyślnym wysłuchałem cię, a w dniu zbawienia przyszedłem ci z pomocą. Oto teraz czas pomyślny, oto teraz dzień zbawienia.)

Magda West